Nasza przygoda z Afryką rozpoczęła się w 1997 podróżą wielomiesięczną od Kapsztadu przez Namibię, Zambię, Kenię i do Tanzanii.
W Namibii udałem się do konsulatu Zambii po wizę do tego kraju. Nagle zaczęła się ulewa, przed którą schroniłem się w budynku obok, okazało się, że jest to konsulat Malawi. Bardzo sympatyczny urzędnik zaczął namawiać mnie bym, odwiedził również jego piękny kraj i tak znalazłem się w Malawi.
Tam spotkałem rzeźbiarza, który proponował rzeźby afrykańskie i zaprosił do wioski, gdzie mieszkał on jeszcze kilku innych artystów. Przyjęcie w wiosce było bardzo miłe. Następnego dnia poczułem się bardzo źle. Okazało się, że zmogła mnie malaria, na szczęście niedaleko był szpital, gdzie zrobiono mi badania i podano odpowiednie leki, a mieszkańcy wioski zaopiekowali się mną troskliwie.
Było na tyle ciekawie i sympatycznie, że spędziłem tam prawie miesiąc. Wyjeżdżając z wioski, nabyłem od rzeźbiarzy kilka figurek z hebanu i wyruszyłem w dalszą drogę. Podróż trwała jeszcze kilka tygodni.
Po powrocie do kraju czekała na mnie bardzo miła i wzruszająca niespodzianka, był to list z Malawi podpisany przez kilkunastu mieszkańców wioski. List zaczynał się słowami "Witaj bracie, jak Twoja podróż do Europy, kiedy wracasz do domu".
I tak to się zaczęło.